Prefacja jest piękną częścią Mszy świętej.

Piękną, ale i bardzo wymagającą. Nie. Nie dla kapłana – choć niejednego z księży kosztuje ona sporo wysiłku, by ją ładnie i poprawnie odśpiewać. Prefacja jest wymagająca dla… ludzi. Dla tych wiernych, którzy uczestniczą w niej przez krótki dialog i przez słuchanie.

Jest kilka powodów, przez które prefacja może być trudnym do przeżycia momentem Eucharystii. Pierwszy z nich pokazuje chyba najtrudniejszą rzecz w prefacji. Oto bowiem „przeciętny” wierny uczestniczy w prefacji tylko na jej początku, kiedy od-powiada albo od-śpiewuje dialog:

- Pan z Wami – mówi ksiądz. – I z duchem Twoim – odpowiadają wierni.

- W górę serca. – Wznosimy je do Pana.

- Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu. – Godne to i sprawiedliwe.

A potem, mówiąc troszkę nieładnie, „ksiądz tam sobie coś śpiewa” (albo recytuje).

            I co tu robić? Obok braku poczucia uczestnictwa w prefacji pojawia się więc druga trudność. A jest nią nuda. No bo: jeśli nie ma zaangażowania, to niemal automatycznie wkrada się nuda. A za nią zmęczenie, zniecierpliwienie i cały arsenał: westchnień, ziewań, rozglądnięć i zerknięć na zegarek.

Bliźniaczym bratem nudy jest rozkojarzenie. Jego pseudonim to: brak skupienia. Bo jeśli coś się dzieje, a ja w tym nie-uczestniczę, to choć stoję „tu”, i choć jestem „teraz”, jednak moje myśli szybuuuują, szybują daleko.

Oprócz wielu innych powodów, przez które prefacja bywa ciężką w przeżywaniu, albo wprost nudną częścią Mszy świętej, jest jeszcze jeden, na który chcę zwrócić uwagę. Moim zdaniem najważniejszy problem. A wydawałoby się – taki prosty. Idzie mianowicie o… słuchanie. Tak. Zwykłe i niezwykłe: słuchanie. Proste i zwykłe – bo przy użyciu organu i zmysłu słuchu. I niezwykłe – bo wymagające nieraz sporego zaangażowania naszej woli – by chcieć słuchać, by chcieć u-słyszeć, i by chcieć się nad tym, co zostało usłyszane, zastanowić. A żeby z tego jeszcze coś wynikło, to już zupełnie oddzielna historia i kawał sporej pracy.

Ale warto! Bo, po pierwsze: prefacja jest tak piękna, że można się nią zachwycać nie tylko na danej Eucharystii, ale i później, wracając do niej na przykład w swoich modlitwach przez dni tygodnia po niedzieli, w czasie której daną prefację usłyszeliśmy.

Po drugie: warto wsłuchiwać się w prefację, bo można z niej wydobyć cenne wskazówki dla swojej wiary, dla swojej modlitwy, a nie wykluczone, że i dla swojego życia codziennego!

I po trzecie: angażując siebie (swoje słuchanie, myślenie, uczucia i wolę) w prefację, wzrasta nasze zaangażowanie w całą Mszę świętą. Do tego stopnia, że przechodzi się od trybu „jestem na mszy” do „przeżywam Mszę świętą” czy innymi słowami: „uczestniczę w Eucharystii”.

Na początku napisałem, że prefacja jest piękna. Tytuł niniejszej książki brzmi „Msza święta jest piękna”. Czasami można odnieść wrażenie, że piękno całej Mszy świętej czy jej części (na przykład prefacji) jest trudne do zauważenia…

Może lepiej byłoby więc powiedzieć „ukryte piękno Mszy świętej”? Pytanie tylko, kto to piękno ukrył?

Czy to może Bóg coś przed nami schował? Bóg, który sam jest Piękny?! Bóg, który sam stwarza piękno?! Bóg, który troszczy się o piękno?! Nie! Taki Bóg byłby sprzeczny: gdyby najpierw coś pięknego pokazywał (a przecież Jezus „pokazał” – odprawił pierwszą Eucharystię), a potem by to ukrywał.

A może to Kościół ukrył przed nami piękno Mszy świętej? Może gdzieś w przepastnych piwnicach Watykanu leżą jakieś tajne dokumenty, pilnie strzeżone opisy Mszy świętej, albo podpowiedzi, jak ją przeżywać? Teoria to nie tylko spiskowa, ale i śmieszna. Bo Kościół w swojej mądrości nieustannie pracuje nad tym, aby zarówno lepiej wyjaśnić to, co się dzieje podczas Eucharystii, jak i umożliwić lepsze i piękniejsze jej przeżywanie.

A więc tak! To człowiek sam przed sobą ukrywa piękno Mszy świętej! Jak to się dzieje? Naprawdę dziwnie.

Msza święta jest! Cały czas jest do niej dostęp. Bo to Bóg czeka i zaprasza. Bo to Kościół sprawuje i zaprasza. A człowiek? Właśnie człowiek „ukrył” piękno Mszy świętej przed samym sobą. Ale nigdzie jej nie schował. Tylko, że z tym pięknem człowiek się obył, napatrzył się, nasłuchał i nazastanawiał.

A zatem mało co człowieka zachwyca – bo wszystko mu spowszedniało. Mało co go zainteresuje – bo wszystko jest mu znane. Mało co go wzruszy – bo przecież już to nieraz przeżył. Wszystko już przerobił. Prze-myślał. Prze-modlił. Prze-pokutował. Wszystko prze-wierzył… Piękno Mszy świętej jest więc nie „ukryte”, ale raczej niedostrzegane.

Te zamyślenia nie są uogólnieniem. Nie zakładam, że nie ma na świecie żadnego człowieka, który się nie zachwyca Mszą świętą. Wręcz przeciwnie! Daj Boże, aby wszyscy się nią zachwycali! By wszyscy widzieli, odkrywali i przeżywali piękno Eucharystii.

Mimo wszystko nadal widzę sens pisania takich rozważań. Nasza wiara jest bowiem na tyle bogata; to, co oferuje nam Bóg w swej Mądrości i Kościół w swojej posłudze jest na tyle obfite, że można wciąż i wciąż zagłębiać się w Mszę świętą i cały czas się nią zachwycać! Można kolejny i kolejny raz słuchać tej samej prefacji, tego samego fragmentu Ewangelii, tych samych części Mszy świętej i za każdym razem odkrywać coś nowego! Na nowo podziwiać piękno Eucharystii!

Dlatego chcę w tych rozważaniach zaprosić do jednego z wielu spojrzeń na Mszę świętą, która jest piękna. Chcę zaprosić do zamyśleń nad PREFACJĄ – częścią Eucharystii, która może sprawiać wiele problemów. Jak już wspomniałem powyżej – łatwo można się nią znudzić, łatwo się na niej rozkojarzyć, a trudno w niej uczestniczyć z pełną świadomością i zaangażowaniem całego siebie.

Jej piękno jest jednak tak duże, że można prefacją ubogacić nie tylko samo przeżywanie Mszy świętej, ale i całą naszą wiarę! Piękno prefacji jest tak olśniewające, że można nią zachwycać się – zamiast się nudzić!

Na początek – w najbliższych kilku rozważaniach – chcę zaproponować spojrzenie na prefację od, nazwijmy to: teologicznej strony. A zatem: prefacja – którą częścią Mszy świętej jest, gdzie się znajduje, co buduje, jak wpisuje się w znaczenie Eucharystii. Tu też zaproponuję przypomnienie takich rzeczywistości, jak: liturgia, udział w Mszy świętej, postawa stojąca (w jakiej przeżywana jest prefacja) oraz rola Ludu wiernego w liturgii.

Od razu chcę też uwrażliwić czytelnika na odrzucenie przez mnie sformułowania „słuchacze” – bo prefację nie tylko się słucha! W niej się uczestniczy! Dlatego staram się nie używać tego określenia. A ów termin „uczestniczenie” będzie również istotny w dalszej części, gdy zatrzymam się przy budowie prefacji. Odkrywanie bowiem budowy prefacji może podprowadzić do analizowania (duszą, rozumem i czuciem) i wykorzystywania (w modlitwie i życiu) sensu prefacji. A dopiero dalej chcę zaprosić do refleksji nad poszczególnymi prefacjami z Mszału Rzymskiego, którymi Kościół modli się w czasie Eucharystii.

Na koniec każdego rozważania staram się dać propozycję dalszych rozmyślań, które czytelnik sam może rozważać dalej indywidualnie. Podobnie: wydaje mi się ciekawą rzeczą zbudowanie modlitwy w oparciu o to, co było tematem rozważań w danym rozdziale – przy danych rozważaniach o prefacjach.

-*-

Propozycje do dalszych przemyśleń:

- czy odkrywam piękno Mszy świętej, czy może mi już spowszedniała?,

- jaką częścią Mszy świętej jest dla mnie prefacja i jak ją przeżywam?,

- jakie są moje trudności w przeżywaniu Mszy świętej (nuda, rozkojarzenia itp.)?,

- na co powinienem zwrócić uwagę we mnie samym, jako przeżywającym Eucharystię?

 

Propozycje do modlitwy (w oparciu o powyższe rozważania):

- czy Msza święta jest dla mnie modlitwą?! – czy na Mszy świętej się modlę (porozmawiaj o tym jak to jest w Twoim życiu z Bogiem),

- wsłuchiwać się w prefację – modlić się słowami prefacji,

- o dobry mój udział we Mszy świętej,

- dziękczynienie po Mszy świętej – nie uciekać od razu, ale chwilę na modlitwie (może w oparciu o prefację) jeszcze spędzić.

 

[P.S. Powyżej napisałem, że to ma być książka. Na razie mam tylko ten przydługi wstęp w wersji cyfrowej. Reszta na brudno. Może kiedyś...]
 

Podziel się:
Podziel się:

Ksiądz Wojciech Pal - góral



Moja gwara jest raczej intuicyjna. Raczej ze słyszenia, z dzieciństwa - niż ze słowników i opowiastek. Raczej beskidzka - niż podhalańska.

Podziel się:
Więcej…

Liczba odwiedzin:

© 2009-2024 by GPIUTMD

Na górę strony