Scenariusz seminaryjnej sztuki bożonarodzeniowej

 

Osoby: Herod, Michael, Satanael, Sługa, Mędrzec/Sługa, Pasterze (1,2,3) Królowie (1,2,3)

 

Akt I

Scena I

 

Satanael

- Aaa! dobry wieczór Państwu! [za scenę:] Hej, chłopaki! Wyłączcie ten podkład! Co to za jakieś śpiewanie?! No! [do widowni:] Przepraszam Państwa najmocniej – taka mała niesubordynacja  Oj, zapomniałem się przedstawić! Lucek  jestem: [literuje] „L” „U” „C” „E” „K – mniejsza o to – w napisach końcowych i tak będzie, to sobie zobaczycie. [do siebie:] Zresztą dziwię się sobie samemu, że zgodziłem się w ogóle zagrać za tak marne pieniądze! Phi! Jak już Państwu wspomniałem, a może nie wspominałem, będę dzisiaj mówił o wielu rzeczach dużo i obficie…no… no na przykład o sobie! Tak!

yyy…Więc jestem Lucek. Mam metr siedemdziesiąt nieważne ile, włosy nie całkiem w komplecie – to przez tą stresującą pracę. No, w gruncie rzeczy jest to bardzo ciekawe zajęcie: praktycznie to wszyscy mnie dzięki mojej robocie znają – może nie osobiście, ale znają. Ha niektórzy to nawet bardzo dobrze! Bo ja, proszę Państwa, nie chwaląc się a tylko wspominając: mam do tej pracy smykałkę. A co takiego robię? Ja, proszę państwa, kuszę!

Nie żebym robił te takie kusze do strzelania (zresztą kto by je dzisiaj kupił?), ale kuszę: [intrygująco:] wodzę na pokuszenie. Robię to na różne sposoby: kuszę beznamiętnie ludzi, którzy z nudy nie mogą już nic zrobić i nad ranem znajdują ich… na własnych paskach w łazience – no, albo na szelkach, jeśli ktoś preferuje – ale osobiście nie polecam szelek, bo to wątpliwy materiał i lubi się urwać. Kuszę też ponętnie, uwodzicielsko, z rządzą i gorącem w żyłach z błyskiem w oku, aaah! – Stary sposób, ale jakże skuteczny!

Kuszę ze złością, z wrogością, z zimną krwią, z zaciśniętymi do bólu wargami i zgrzytem zębów, z pianą na ustach! Wrrrach!

Ale najbardziej to lubię kusić prawdą! – prawdą, przed którą nie da się uciec, prawdą, która boli – a ja, uwierzcie mi, lubię patrzeć, jak kogoś boli, jak ktoś cierpi – oj, jak lubię – hi, hi – [przebiegle i z powagą:] bo wy – LUDZIE, to boicie się prawdy: mówicie, że NIE ISTNIEJĘ! Ach, jakże panicznie się tego stwierdzenie trzymacie – oj, wy słodcy idioci! [do siebie z drwiną i demonizmem:] Ale na końcu okazuje się, że ja istnieję! Że jestem! ha,ha,ha!!!

Wy – ludzie, jesteście tacy śmieszni: macie wszystko, żeby mnie znienawidzić, nie kochać, nie tolerować, zdusić, zabić, zniszczyć i zdeptać na zawsze. Ale ta wasza wola – wolna wola, [z kpiną] silna wola – jest do niczego – zbyt kurczowo trzymacie się moich sztuczek. Weźmy na przykład ciało: któż z was nie lubi czuć błogiego ciepełka, przeglądać się w lustrze, stroić, wygładzać?! Pełny żołądek – tak, to też lubicie i to chyba najbardziej. Albo przyjemności; czasami naprawdę jesteście gorsi od zwierząt – więcej, więcej, coraz więcej – chcecie mieć wszystko i wszystkich – nawet nie po to by używać, ale by mieć! Głupcy! A umysł? O tak, to jest to, co kocham w was najbardziej!: niczego tak sodko nie da się omotać, zmylić i sprowadzić na złą drogę! Owszem: muszę się nieraz porządnie namęczyć, ale to nic, gdy widzę jak potem bluźnicie i przeklinacie! Mmmmm, jak wy słodko bluźnicie!

Ale…co to? Czyżby ktoś szedł? [wygląda] Tak! Toż to Heniu. Mój stary kumpel. Słodziutki głuptasek.

 

Scena II [wchodzi Herod, za nim służba]

Herod

A kiedy już podadzą kaczki z jabłkami, to potem jeszcze dziką świnię – też z jabłkiem – ale pamiętajcie: żeby mi jabłka nie przypalić, tak, jak ostatnio! I powiedzcie kucharzowi, żeby nie dawał tyle fasoli, bo mi potem wiatry królewską pelerynkę podwiewają! Perliczki każcie przyrządzić na ciepło z dużą ilością kminku i żeby były złociste w zielonych jarzynach i z sosem. Tak, to będzie dobrze.

Mędrzec/Sługa

Panie, a trunki jakie każesz podać?

Herod [siada]

Trunki? Hm…A może zrobię pustynną imprezkę bez picia? Nie, głupi pomysł, lepiej każcie wytoczyć te wina od cesarza, co tak bardzo mi ostatnio smakowały, a potem jeszcze kilka beczułek z Egiptu od tego…no…Pitolemeusza, czy jak mu tam. To będzie wielka uroczystość, impreza jakich mało.

Słuchaj no chłopcze, Grajkowie są? No to zagrajcie mi! O tak, wybornie!

 

[na mel. „Król Dawid…”]

Król Herod, który tutaj stoi,

niczego się nie boi,

i nikt mu w świecie nie podskoczy,

bo dostanie między oczy.

Król Herod to jest wielki świr,

co w państwie swym ma mir.

Mocną ręką rządzi cały czas

i w strachu trzyma nas.

[na mel. „Stary niedźwiedź…”]ale:

My się Heroda nie boimy,

choć na palcach wciąż chodzimy,

żeby śmiał się cały kraj,

to jest tylko tak dla… hecy!

[mel. swobodna]

Więc się bawmy dziś wesoło,

niech się śmieje każdy wkoło,

będzie fajnie i ciekawie

u Heroda na zabawie! (bis)

[muzyka powili cichnie, reflektor na pasterzy]

 

Scena III  [grają w kości, Pasterz III stoi za nimi oparty o kostur]

Pasterz I

Zimno coś tej nocy. Księżyc tak jakoś słabo świeci. Żeby tylko jutro nie padało.

Pasterz II

Nie, nie będzie deszczu. czuję to po kościach. Kto by zresztą chciał siedzieć cały dzień w deszczu?

Pasterz III

Wiecie, dlaczego zostałem pasterzem?

Pasterz I

Oho! Ten znowu zaczyna swoje filozofie! Pamiętasz, jak ostatnio nam tłumaczył, że oscypki wynaleźli w Tatrach? A to, co my robimy, to co niby jest? Ser szwajcarski?!

Pasterz III

Nie, teraz wam powiem z serca – szczerze. [z rozrzewnieniem:] Pasterzem jestem dla takich właśnie chwil: gdy beztrosko mogę siedzieć pod niebem pełnym gwiazd, wąchać zapach ogniska, czuć ciepło ognia i wtulać się w nagrzaną ziemię. Wtedy czuję, że żyję. Te gwiazdy na niebie są jak małe owieczki – takie spokojne – pasą się cichutko razem.

Pasterz II

Aha, a to czarne tam w górze, to jest trawa i te owce dają czarne mleko!

Pasterz III

O, widzicie, jedna gdzieś ucieka – pewnie do Betlejem. Hasa sobie beztrosko – to pewnie jagniątko skacze w trawie z radości. Wiecie, przypomina mi się, jak babka opowiadała mi taka legendę, że wszystkie gwiazdy będą się cieszyły, kiedy przyjdzie Mesjasz, a jedna wyjdzie Mu nawet na spotkanie.

Pasterz I

E tam, głupoty opowiadasz. To tylko jakieś bajki dla małych dzieci. Wszyscy wiedzą, że Mesjasz przyjdzie z ogromną armią i wyzwoli Izraela od wszystkich wrogów. On będzie królem, bo znowu zjednoczy wszystkie rozproszone osady i już nie będzie ucisku i cierpienia.

Pasterz II

Tak, i wtedy już żaden rzymski pies nie będzie nam rozkazywał. Nie będzie podatków. Bóg znowu nas pokocha! Znowu będziemy mieli króla i będziemy wielcy. Kogoś takiego nam trzeba.

Pasterz III

A mnie się wydaje, że Mesjasz nie będzie robił takiego hałasu, kiedy przyjdzie. Nie, On nie może zburzyć tak pięknej ciszy gwieździstego nieba. Czy On może być niewrażliwy na piękno?

Pasterz I

Bredzisz! Jaki ty jesteś dziecinny! Po co Mesjaszowi zastanawiać się nad gwiazdami, skoro tu trzeba działać. Nie ma czasu na jakieś dziecinne wzdychania. Bez miecza nie da się nic zrobić – nie widzisz, że tu potrzeba kogoś, kto nas poprowadzi?! Mam już dość gadania takiego, jak twoje!

Pasterz II

Gadaniem nic się nie osiągnie! A przez takie gadanie właśnie marnujemy czas i siły, zamiast wziąć się do roboty i wszystko załatwić.

Pasterz III

Nie, nie – Mesjasz nie może być taki niemiły!

Pasterz I

Głupiś! Jeszcze jesteś młody i nie wiesz, na czym świat stoi! Idź lepiej doglądnij stada, a nie zawracaj nam głowy jakimiś bajkami!

 

Scena IV [reflektor na królów na lewo pod sceną]

Król I

Idziemy tak już wiele dni, a gwiazda nie chce się zatrzymać. Może pomyliliśmy się w obliczeniach i to nie ta gwiazda, o której mówią księgi?

Król II

A jeśli gwiazda będzie szła dalej, aż do morza, to co wtedy zrobimy? nie mamy przecież okrętu, a zanim go kupimy, gwiazda może się oddalić tak daleko, że jej nie dogonimy.

Król III

Bracia, nie trwóżcie się. Pamiętacie, z jaką wielką radością wyruszaliśmy wtedy z naszych królestw? Nie traćmy nadziei! Ja nadal gorąco wierzę, że te przepowiednie to prawda. A wy? Wy też przecież wierzycie – inaczej nie doszlibyście aż tutaj!

Król II

Racja! A tymczasem możemy się poradzić króla tutejszej krainy – Heroda i jego mędrców. Oto już niedaleko jego pałac. Wstąpmy wiec i zapytajmy.

Król III

Zobaczycie, że jak się wyśpimy, to jutro będziemy pełni zapału.

 

Scena V [reflektor na Heroda i królów, którzy wchodzą na scenę]

Herod

Witajcie czcigodni królowie! Czemuż to zawdzięczam wasze odwiedziny w tak odległych krainach, jak moja?

Król III

Panie, wybacz niepokój, jaki ci czynimy, ale jesteśmy strudzeni podróżą  za gwiazdą, która prowadzi nas już wiele dni i nocy, a o której głoszą nasze przepowiednie – biegnie na spotkanie największego króla świata, który w tych dniach ma się narodzić. Długa droga za nami…

Herod

Siądźcie i odpocznijcie sobie nieco, dostojni mężowie.

Król III

Nim wypoczniemy, powiedz nam, Panie, czy twoi mędrcy i uczeni nie wiedzą czegoś o gwieździe, która nas tu wiedzie? Czy znane są im przepowiednie  o królu, który zaszczyci ziemię swoimi narodzinami?

Herod

Doprawdy, dziwne są wasze słowa. Każę zbadać nasze księgi. Ale nie lękajcie się – w tej ziemi ja jestem królem i nic złego wam nie zagraża.

Król III

Panie, pragniemy pokłonić się temu królowi, który ma się narodzić. Ale nie wiemy, czy zdołamy w ogóle dotrzeć do jego pałacu. Czy nie wiesz, gdzie jest jego królestwo?

Herod

Nic nie słyszałem o żadnym nowym potomku okolicznych władców. Może moi  mędrcy coś wiedzą – oto są i wieści.

Mędrzec/Sługa

Nasze pisma mówią o dziecku, które stanie się królem świata. Ma ono się narodzić w jakimś niewielkim miasteczku judzkim. To stare legendy i dzisiaj niewielu już daje im wiarę.

Herod

Ale gdybyście przybywszy tam naprawdę je zastali, to wróćcie do mnie, abym i ja mógł się pokłonić temu królowi. A teraz odpocznijcie nieco, zaś wieczorem zapraszam na królewską ucztę – jadła, napitku i tańców na pewno wam nie pozazdrościmy!

Król III

Dzięki, Panie. [Idą w lewo za kurtynę]

Herod[do Mędrca/Sługi:]

Wyślecie jutro oddziały z mędrcami do Judy i wybadacie sprawę – nie chcę mieć kłopotów. Spiszecie i oznaczycie każdego noworodka, nie!: każde dziecko do dwóch lat. Kto wie co się kryje jeszcze w tych starych księgach. Nie pozwolę, aby mi zabrano koronę – żadne dziecko nie pozbawi mnie królestwa. Królów wam się zachciało rodzić – to teraz brońcie swoich królów przed moim gniewem i płaczcie sobie nad waszymi królami, abym się zlitował nad nimi. Ja jestem królem!

Ale tymczasem chodźmy się bawić i weselić – żaden zasmarkany dzieciak nie będzie mi psuł humoru.
[do siebie:]Ileż wyrzeczeń i krwi trzeba poświęcić, aby utrzymać pokój w tym zwariowanym świecie! Przecież nie mogę hodować sobie przy boku buntownika. [głośno:] Ale, nie ma co zatruwać sobie głowy jakimiś mrzonkami ludu: chodźmy się bawić![schodzi ze sceny]

 

Scena VI [reflektor na mędrców]

Michael

Szalom, wędrowcy! Dokąd zmierzacie?

Król III

Szalom, bracie! Idziemy do Betlejem judzkiego, bo tam ponoć prowadzi gwiazda, która wiedzie do króla świata, który ma się narodzić. Czy słyszałeś coś o tym, Panie?

Michael

Zaprawdę, wielkiej rzeczy pragniecie! Ale będzie wam to dane. Wasze czyste serca i bezinteresowne uczucia otrzymają nagrodę: zaiste, w Betlejem narodzi się Władca świata, śpieszcie się, bo Jego godzina już się zbliża.

Król III

Skąd ty o tym wiesz? Czy i ty jesteś jednym z mędrców Heroda?

Michael

Nie, bracie. Ja jestem sługa Tego, na którego narodziny zmierzacie. Dobrze, że nie zostaliście u Heroda, tylko pamiętajcie, żeby nie wracać do niego – on nie chce innego króla i gotów zabić to dziecię. Chodźcie bracia, bo godzina już bliska. Patrzcie oto gwiazda zatrzymała się nad Betlejem i jaśnieje! Pan jest blisko!

 

 

Akt II

Scena I [zataczający się Lucek i Heniu]

 

Satanael

- To ja, typ niepokorny…

Herod

Dziwny jest ten świat…

Satanael

Heniu[chlipie] ty tak ładnie śpiewasz i tak ładnie tańczyłeś na tej imprezie. Jaki ty jesteś fajny gość! Masz swoje królestwo, dużo kasy, tancerki na zawołanie, przepyszne jedzonko i wino takie dobre. Jesteś naprawdę szczęśliwy człowiek!

Herod

Szczęśliwy? Tak, jestem szczęśliwy, jestem wielki – ja, król Herod. Pan i władca. Mogę zabijać i niszczyć, mogę też kazać zbudować najpiękniejsze dzieła tego świata! Ja  wszechpotężny!

[wbiega Mędrzec/sługa:]

Mędrzec/Sługa

Panie! Królowie uciekli od straży, które im dałeś. Skierowali się nocą ku Betlejem.

Herod

Gdzie?! Do tej małej dziury w Judzie?

Mędrzec/Sługa

Tak, Panie. W księgach jest napisane, że to właśnie tam ma się narodzić król ziemi.

Herod [powoli szał i desperacja:]

Ach tak, wiec to ty małe i bezbronne: przychodzisz męczyć mnie na jawie a teraz chcesz jeszcze pozbawić mnie królestwa! Ty, takie małe myślisz, że uda ci się mnie pokonać?! Wygrać z moją potęgą?!

[do mędrca/sługi:] Idźcie i każcie śledzić mędrców. A jak tylko znajdą dziecko, przyprowadźcie je do mnie! Ja się nim zaopiekuję! A teraz dajcie mi te księgi, sam muszę to sprawdzić. [mędrzec/sługa podaje z zaplecza]

 

Scena II

 

Satanael

Dobrze kombinujesz! Nie daj się zastraszyć jakiemuś bachorowi! To tylko głupie legendy. Ale na wszelki wypadek nie zapomnij pozbyć się nieproszonych kandydatów na twój mięciutki tron! Przecież tak ci tu wygodnie!

Herod

Tak! Nie dam się wodzić za nos jakiemuś dzieciakowi! Jaki król świata?! Przecież w Betlejem nie ma królestwa! A może to ten Mesjasz – ten ich buntownik, co to ma niby wybawić Izraela?

Satanael

Bujdy! I ty w to wierzysz?! Nie daj się nabrać! To bajki tłumu głupich wieśniaków i rybaków, którym nie chce się pracować, a nic tylko babrają się w tej „chlubnej” przeszłości i wymyślili sobie jakiegoś mesjasza, co im załatwi wszystkie problemy.

Herod

Tak, racja! Nie ma się czego bać. To tylko najwyżej kolejny buntownik. Mało to już takich powiesiłem? Trzeba go unieszkodliwić zaraz na początku. Ale dlaczego mówią o nim księgi?

Satanael

Nie rozumiesz tego: to wielka szansa dla ciebie – nawet księgi cię ostrzegają przed tym zbuntowanym dzieciakiem, przed tym przebierańcem. Masz szansę zostać wielkim królem – tak, właśnie ty, a nie on – jeśli tylko go wyeliminujesz: kiedy on umrze, ty się narodzisz! Ty – największy król: nawet Bóg ci pomaga! Nie zmarnuj tej szansy!: nie daj się omamić litością!

Herod

Ha! Przecież to takie proste! Jak ja mogłem na to wcześniej nie wpaść? To znak, ostrzeżenie, żebym nie stracił królestwa. Jaki ja jestem ślepy: nawet niebiosa mnie wspierają, i w dodatku jeszcze zesłały tych królów, co mi powiedzieli o wszystkim, czego na co ci moi głupi mędrcy nigdy by nie wpadli! O, ja wspaniały, ja najpotężniejszy, ja – KRÓL –ja będę mesjaszem! Zbuduję armię, która najpierw zrzuci z ludzi tę rzymską pijawkę, a potem będę zdobywał ziemie, mordował przeciwników, palił wszystko, co mi tylko stanie na drodze!

Satanael

Będziesz wielki!

Herod

Będę wielki?! Nie!: już jestem WIELKI! Dlaczego więc miałbym się bać poświęcić kilka małych istnień dla własnego spokoju? sami sobie są winni – tam zawsze było siedlisko buntu. Trzeba to zniszczyć w zarodku. tak, zabić, zamordować – raz a skutecznie i potem mieć już spokój! [zaaferowany wertuje księgę]

 

Scena III [wchodzi Michael]

 

Satanael

O! Proszę, proszę! Kogo my tu mamy. Witaj Michałku! [wrogo:] czego tu chcesz paskudna zarazo?

Michael [do Heroda, ignoruje Satanaela]

Zastanów się, królu. Czy na pewno jesteś taki zły, żeby od razu mordować? I to w dodatku dzieci?

Satanael

Zostaw go! On jest mój! Nic ci się nie uda z nim zrobić. Zbyt długo go znam, zbyt dużo mu szeptałem do ucha. Moje słowa są dla niego jak balsam. Nie dasz rady. To ja jestem jego doradcą. Jego czarne wnętrze nie posłuch twoich słodziutkich bzdur!

Michael

Dlaczego chcesz zniszczyć niewinne życia? To przecież najpiękniejsze, co masz w swoim królestwie. To twoi przyszli poddani. Jesteś dla nich jak ojciec. Jeśli cię pokochają od najmłodszych lat, będą ci wiernie służyli jako dorośli.

Satanae l[do Heroda]

Co z tego, że to dzieciak?! Jak się go teraz nie pozbędziesz, to kiedy dorośnie, zrzucie cię z tronu bez pytania, czy go broniłeś. A to, że zginie ich więcej– trudno, takie życie.

 

Herod [ciągle wertując księgę]

[z naciskiem:]Muszę się pozbyć konkurencji do tronu, ale … jak ja je mogę zabić?! Przecież to jeszcze dzieci? Ale: nie mogę przecież hodować sobie własnego zabójcy. Paranoja! Nad czym je się w ogóle zastanawiam. Muszę zabić tego buntownika! [zrywa się i chce wyjść]

Michael

Popatrz: gdy dzieci są sierotami, to ty w ich oczach jesteś matką i ojcem. Ty im dajesz bezpieczeństwo i pomoc. Ty jesteś król, a król w oczach dzieci jest dobry.

Herod

Ja przecież nie mogę zabić moich poddanych – moich najniewinniejszych poddanych. One przecież mnie…

Michael

Tak! One cię kochają!

Herod

Kochają mnie i ja też je kocham. Są takie niewinne. Te rączki, które do mnie wyciągają, te nóżki, które do mnie biegną, słodkie usteczka wołają „wujku Herodzie, lubisz nas?, kochasz nas?”, a ich oczy się śmieją i mówią „przy tobie niczego się nie boimy!” Nie, ja nie mogę ich… [słania się na kolana i opuszcza głowę w ręce]

Satanael

Przestań się wysilać. On zbyt mocno jest przesiąknięty moim jadem. Udaje ci się, bo sobie wypił, a winko jeszcze nie do końca odparowało, a przecież winko rozczula. Nie dasz rady – idź lepiej pilnuj królów, żeby moi koledzy nie pomylili im drogi, hi,hi,hi!

Herod

[w niebo:] Dlaczego rządzenie jest takie trudne?!

Satanael

Słuchaj [do Heroda:] bałwanie! Te niewinne dzieci to tylko pozór, maska. Rozumiesz?! Pod tym kamuflażem czają się krwiożercze wilki, które skoczą ci do gardła, jak  tylko podrosną, gdy tylko wydłuża im się dostatecznie pazury i wyrosną dość długie kły, by mogły ci się skutecznie zatopić w szyi! Nie będziesz miał wtedy szans. Ta jest twoją ostatnią – nie zmarnuj jej! Jak będziesz miękki, to przegrasz! A wtedy co? Ha?!

Herod [płacze na środku sceny na klęczkach:]

Nie! Ja nie chcę ich zabić – ale tak bardzo chcę być królem, a one mi na to nie pozwalają. Dlaczego one są takie niedobre? Dlaczego one się przeciw mnie buntują? – ja chcę przecież być dla nich tatusiem! Przecież ja chcę być ich królem – dobrym królem: chcę żeby żyły i mnie kochały. Dlaczego one są takie złe?!

 

Michael [w stronę Satanaela]

W imię pana, nakazuję Ci…

Satanael

Hej, hej, hej! Nie zapędzaj się bratku! Nie wyskakuj mi tu z takimi tekstami! Nie zapominaj sobie, że na początku to ja byłem ulubieńcem…Boga. Zapomniałeś?! To ja mam największą moc – On sam mi ją dał! Głupiec! Ha,Ha,Ha! Nic nie możesz mi zrobić! Ten chory człowiek jest już mój! Możesz sobie oszczędzić trudu: nie wydobędziesz z niego dobra - zbyt głęboko siedzi, przygniecione przez złe myśli – MOJE myśli. Idę gdzie indziej: jest jeszcze tyle miejsc, gdzie biedni ludzie czkają na moją [z drwiną:]„pomoc”. I radzę ci – nie wtrącaj się, bo i tak niewiele wskórasz! [odchodzi ze śmiechem] Bywaj, Michałku!

Scena IV

Herod [na środku sceny z głową w dłoniach]

Dlaczego to dziecko nie daje mi spokoju?! Czym ja zawiniłem? Czy zrobiłem coś złego? Przecież ja go nawet nie znam! [chwila ciszy, wstaje] Czemu wybrał sobie akurat moje królestwo? Czy nie dość mam w kraju buntowników, by jeszcze jeden zwalał mi się na głowę?! Kto mi odpowie? Kto mi wyjaśni tę zagadkę? Czy ktoś ma siłę, by ze mną rozmawiać?!

Michael

Bóg…

Herod

Bóg?! Jaki Bóg?! [z euforią] Ten, który dał mi królestwo, a teraz je odbiera?! Ja nie chcę takiego Boga – nie chcę rozmawiać z tym fałszywcem, nie chcę modlić się do tego obłudnika! Po co mi taki Bóg – taki despota?! Jaki On mi daje przykład?: skoro On może się znęcać nade mną, to dlaczego ja mam być miłosierny?! Dlaczego mam dobrowolnie stać się kozłem ofiarnym i pójść pod nóż jakiegoś buntowniczego dzieciaka? Dlaczego mam być lepszy od… Boga… A może ja jestem Bogiem? [staje na środku sceny, chwyta się za głowę i krzyczy] Ah! To wszystko jest ponad moje siły! [pada na kolana]

Michael

Bóg zna twoje serce. On chce ci pomóc.

Herod

Boże! Ja przecież w Ciebie wierzę. Dlaczego mnie doświadczasz? Skąd tyle zła i problemów w mojej łowie? Kocham Ciebie – a Ty – czy Ty mnie przestałeś kochać?! Powiedz, co źle zrobiłem! Pomóż, Boże!

Michael

Bóg cię kocha…

Herod

Szema, Adonai! Ty, który jesteś! Wysłuchaj mnie! Czy pamiętasz, jak byłem dzieckiem i mój los zależał tylko od Ciebie? Teraz jestem królem, ale nadal jestem Twoim dzieckiem, tak jak i tamto. zapomniałeś o mnie? A może już nie chcesz się mną opiekować? nie, ja nie wierzę, że zdradziłeś mnie dla jakiegoś nic nie znaczącego dziecka! Nie możesz mnie opuścić! Ja się poprawię, Adonai, będę lepszy dla moich poddanych i dla tego dziecka też – nie zrobię mu krzywdy, tylko

 

 Scena IV słudzy Satanaela

 

[biegają zdezorientowani i w chaosie - z diabelskimi wrzaskami zeskakują ze sceny i uciekają, krzycząc, że ich pan przegrywa i że się boją, bo Bóg zstępuje na ziemię]

 

Scena VI

 

Michael [kiedy Herod skulony u jego stóp]

Boże! Przybywaj na ziemię! Ona tak bardzo Cię potrzebuje! Tak bardzo potrzebuje Twej świętej obecności! Przybywaj Boże do tych ludzi! Czy zapomniałeś o nich? Czy pozwolisz mocom ciemności nadal zwyciężać?! Nie pozwól, Panie! ulituj się i racz wypełnić, „coś był przyrzekł ojcom ludu tego, Abrahamowi i potomstwu jego wiecznym czasem”. Boże Izraela, przybywaj!!!
Boże Izraela przybyłeś!!!

 

Scena VII [murmurandoGdy się Chrystus rodzi…, na scenie Michael z rozłożonymi rękoma; wchodzą królowie, potem pasterze.]

 

Król III

I nikt o królach już więcej nie słyszał. Ale oni wracali spokojni i uświęceni: z wielką radością nieśli w sobie największy skarb, jaki mógł otrzymać człowiek – oni ten skarb znaleźli dzięki gwieździe, która zaprowadziła ich tam, gdzie narodziło się Źródło nowego Życia.

Pasterz III

Pan nie przyszedł w huku i hałasie z wielką armią i niezliczonymi sługami. Nie przeszedł obojętnie koło gwiazd…Pan sam stał się gwiazdą, która rozświetla serce i oblicze niejednego człowieka.

Michael

Nie każdy, Panie, chce przyjąć skarb, jakim Ty jesteś…A wy? co jest dla was gwiazdą, która prowadzi do Chrystusa? Czy pokusa [podchodzi Satanael], która nęka, czy cierpienie duszy [podchodzi Herod], które kłuje serce, czy radość, którą daje Pan?

Pan przyszedł do nas jako skarb.

Herod

Skarb, który jest z nami codziennie.

Satanael

Skarb, z którym mieszkamy pod jednym dachem.

Michael

Skarb, który kapłan codziennie nam w eucharystii…

Herod+Satanael+Michael

…DAJE!!!

 

KONIEC

 

 

© ks. Wojciech Pal [2004]

 ]

Podziel się:
Podziel się:

Ksiądz Wojciech Pal - góral



Moja gwara jest raczej intuicyjna. Raczej ze słyszenia, z dzieciństwa - niż ze słowników i opowiastek. Raczej beskidzka - niż podhalańska.

Podziel się:
Więcej…

Liczba odwiedzin:

© 2009-2024 by GPIUTMD

Na górę strony